sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 7

Obiecuję, że się poprawię. Teraz po prostu nie mam czasu i pomysłów na pisanie.

_________________________________________________________________________________

Lilith
Siedziałam przed telewizorem oglądając jakiś kiepski horror. Kilka razy nawet zaśmiałam się, widząc marne charakteryzacje aktorów.

Około 21.30 film się skończył, a zmarnowani chłopcy zeszli na dół. Usiedli obok mnie.
- No i jak? Skończyliście? - spytałam podekscytowana
- Niee, jeszcze nie. - mruknął Izzy, zapychając się chipsami, które mi podkradł
Westchnęłam i oparłam głowę o ramie Axla. Byłam zawiedziona. Czy te pokraki nie potrafią złożyć łóżka w ciągu 5 godzin?!
- Wytłumaczcie mi jedną rzecz. Czemu do jasnej anielki, nie złożyliście łóżka w ciągu kilku godzin? No, bo jakoś kurde tego nie rozumiem.
Steven spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.
- To łóżko chciało mnie zabić! - był śmiertelnie poważny
Zrobiłam zdziwioną minę. Brat uniósł do góry prawą dłoń. Na palcu wskazującym miał bandaż.
- Oj Stevie, nie dramatyzuj...
- Ale jak ja teraz będę grał?
Pocieszyłam go i pożegnałam z resztą. Udałam się do pokoju Izzy'ego, aby pójść spać. Szybko wykonałam wieczorną toaletę, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Nawet nie chciało mi się sprawdzić gdzie jest Hyuna.
Slash
Kilka godzin wcześniej, ok. 19.00
Nerwowo kręciłem się na krześle w kawiarni.

Kilka minut potem zobaczyłem jak Caroline wchodzi przez drzwi kawiarni. Wyglądała olśniewająco. Miała na sobie dopasowaną, czerwoną sukienkę, ramoneskę i złote sandałki na obcasie. Brązowe włosy były lekko pofalowane i swobodnie opadały na jej ramiona.
- Cześć.
Podaliśmy sobie dłonie i pocałowałem ją w policzek.
Usiedliśmy, złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy rozmawiać. Dziewczyna zwróciła uwagę na moją koszulkę.
- Guns n Roses? Słuchasz ich? - spytała, popijając Latte
- Tak, znasz ten zespół? - ugh, dlaczego nie przyznałem się, że jestem ich gitarzystą
Brunetka skrzywiła się lekko.
- Wybacz, ale nie. - uśmiechnęła się przepraszająco - Aczkolwiek obiło mi się coś o uszy. Mógłbyś mi powiedzieć go grają?
- Hardrock. A tak właściwie to jakiej muzyki słuchasz?
- Blues, jazz. Raczej spokojnych brzmień, ale jestem otwarta na inne gatunki.
- Na prawdę? A co ty na to, żebym zaprosił cię na koncert Gunsów? - może pora się przyznać?
Caroline zaśmiała się melodycznie, odchylając przy tym głowę do tyłu.
- Czy ty, aby nie chcesz mnie zaprosić, na drugą randkę? - uśmiechnęła się zadziornie i założyła kosmyk włosów za ucho
- A masz coś przeciwko? - zaczynam się bać, że się nie zgodzi
- Wręcz przeciwnie. - i dopiła swoją kawę do końca
Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, siedząc w kawiarni do 21.00. Wtedy już musieliśmy wyjść, bo zamykali lokal. Stwierdziliśmy, że pójdziemy na spacer po okolicy.
- Nie chce być wścibski, ale może opowiesz mi coś o swojej rodzinie? - chciałem dowiedzieć się o niej jak najwięcej
- Hmm, okay. Moi rodzice są razem od 14 lat, nie mam rodzeństwa i... - tu przerwała na chwilę, biorąc głęboki wdech - Jestem adoptowana.
Zamurowało mnie.
- Przepraszam, nie wiedziałem..
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się pocieszająco - Sama się cieszę, że mnie adoptowali. Od matki zabrali mnie kilka miesięcy po moich narodzinach. Była ćpunką, nawet mi wstrzyknęła heroinę, kiedy nie chciałam siedzieć cicho. Tak się złożyło, że Mark i Patty nie mogli mieć dzieci, więc mnie adoptowali. Ot cała historia. - skończyła opowiadać
Odprowadziłem dziewczyn i zaczęliśmy się żegnać. Chciałem ją pocałować, ale czułem że to nie byłby dobry pomysł.
- Do zobaczenia następnym razem. - szepnęła mi na ucho i wtuliła się we mnie

Cały w skowronkach przekroczyłem próg domu, nucąc pod nosem. W salonie zastałem resztę zespołu, siedzieli przed telewizorem i popijali piwo. Rzuciłem się na miejsce obok Stevena.
- A co ty taki szczęśliwy, hę? - przyjrzał mi się uważnie - Byłeś w burdelu? Pachniesz babą.
Otworzyłem swoje piwo i pociągnąłem łyk.
- Byłem na spotkaniu z pewną cudowną kobietą, przyjacielu.
Cała czwórka zakrztusiła się piwem.
- Że co? - wydusił McKagan, a Izzy walnął do w plecy, żeby mu pomóc się odkrztusić
- To co słyszałeś. - odparłem spokojnie - Byłem na randce.
- No i? - Izzy wydawał się zaciekawiony
- Zaprosiłem ją na nasz koncert.
Steven poklepał mnie po ramieniu.
- Oj Saul, chyba trafił cię Amor. - zachichotał, a reszta mu zawtórowała

sobota, 24 sierpnia 2013

Rodział 6

Przepraszam, że krótko.
___________________________________________________________________________________
Lilith

Chłopaki jedli, aż im się uszy trzęsły. Po obiedzie wspólnie z nimi pozmywałam i udaliśmy się do salonu, żeby obejrzeć coś w telewizji. W mniej więcej połowie filmu ktoś zadzwonił do drzwi.

Wstałam z kanapy, chcąc otworzyć, ale Steven popchnął mnie z powrotem na mebel, a sam popędził do drzwi. Nie kryjąc zdziwienia popatrzyłam na chłopaków.
- Twoje łóżko. - wyjaśnił Duff, jedząc chipsy
- Ej, chopy! Pomóżcie mi! - krzyknął Steven
Wszyscy oprócz Slasha wstali, by pomóc mojemu bratu. Mulat tępo wgapiał się w ekran telewizora. W ogóle po obiedzie był jakiś nieswój. Przysunęłam się do niego bliżej i lekko szturchnęłam. Potrząsnął głową i popatrzył na mnie.
- Co? - spytał, zdezorientowany
- Jajco. Jakiś dziwny jesteś, od skończenia obiadu. Nie pijesz, nie palisz, nie odzywasz się. Coś się stało?
Chłopak westchnął głęboko i zamknął oczy.
- Ta dziewczyna, którą poznałem pod sklepem, jest fajna. Zaprosiłem ją dzisiaj na kawę. - powiedział w końcu
- No to świetnie! Nie wiem czym ty się martwisz. - uśmiechnęłam się pocieszająco i pogłaskałam po ramieniu
- A jak się zbłaźnię?! Palnę jakąś głupotę i ..
Walnęłam go w głowę.
- Palnąć, to mogę ja ciebie w ten durny łeb. - odparłam, a on zaczął rozmasowywać głowę - Trzeba mieć optymistyczne podejście. I wiesz co?
Pokręcił przecząco głową.
- Ja ci w tym pomogę. - uśmiechnęłam się szeroko - Wystroję cię i podbuduję psychicznie.
Slash uśmiechnął się szeroko i chciał mnie przytulić.
- A a a. Chwila moment. Nic za darmo mój kochany. - pomachałam mu palcem, przed zdziwioną twarzą - W zamian za moją pomoc, ty nauczysz mnie grać na gitarze. Stoi?
- Jasne, że stoi! - szybko odparł i przytulił mnie mocno
Zaczęłam się dusić.
- Dusisz! Dusisz! - roześmiał się i puścił mnie wolno - A teraz choć, bo mamy mało czasu.
Chłopak jęknął i zaczął mnie prowadzić do swojego pokoju.
- Mało czasu? Dziewczyno, mamy jeszcze prawie trzy godziny!
Wywróciłam oczami i nacisnęłam klamkę w drzwiach jego pokoju.
Po przekroczeniu progu moje oczy napotkały cudowny widok. Na stoliku, który stał przy ścianie z oknem, znajdowało się terrarium, a w nim ogromny wąż. Podbiegłam do akwarium i przytknęłam do niego nos, wybałuszając oczy na gada. Koło mnie przykląkł Saul.
- Fajny, co nie? - zapytał, rozbawiony moim zachowaniem Slash
- Nooo. Mogę popukać w szybkę? - nie czekając na odpowiedź, zapukałam w terrarium
- Nie! - chłopak zabrał moją rękę - Pomóż mi się ubrać, to potem wyjmę go z akwarium.
Oczy zabłyszczały mi ze szczęścia. Szybko podniosłam się i ruszyłam w kierunku szafy. Wyrzuciłam całą jej zawartość na podłogę i przygotowywałam kilka zestawów. Podawałam je kolejno chłopakowi do przebrania. Zdziwiło mnie, że Slash bez oporów przebierał się przy mnie. Lustrowałam wzrokiem jego ciało. Wtedy napotkałam bokserki chłopaka. Majtki Saula były całe w podobiźnie Spongeboba. Wybuchnęłam śmiechem.
- No co? - spytał udając obrażonego - Jestem fanem Spongeboba.
Uspokoiłam się i uważnie mu się przyjrzałam.
- To nie to. - stwierdziłam - Przebieraj się.

Nie było mi łatwo wybrać w czym Slash wygląda najlepiej. Ciągle stroił śmiesznie miny i pozy. Wypinał się, klepał w tyłek i narzekał, że w koszuli czuję się "uwięziony".
Po godzinie udało nam się skończyć przymiarki. Ostatecznie Slash ubierze się w czarne trampki, podziurawione jeansy i bluzkę z Guns n Roses. Nie ma to jak autopromocja.
Leżeliśmy na łóżku śmiejąc się i rozmawiając. Ja nadal nie miałam wstępu do swojego pokoju, bo reszta składała moje łóżko.
- Slash?
- Ę? - mruknął
- Wyjmiesz węża? Obiecałeś.
Chłopak bez słowa wstał i podszedł do terrarium. Podniósł pokrywę i chwycił zwierzę, które oplotło mu się na ręce. Położył mi węża na brzuchu, gdyż leżałam i nie chciało mi się wstawać.
- Mogę go dotknąć? - spytałam
- Yhm, ale powoli wyciągnij rękę, a potem powoli ją zabierz.
Niepewnie wyciągnęłam rękę w stronę gada. Przejechałam po jego ciele dłonią. Łuski był bardzo miłe w dotyku, może lekko chropowate.
- Czym go karmisz?
Slash usiadł po turecku na łóżku.
- Myszy, szczury. - wzruszył ramionami
- Ale żywymi? - dopytywałam
- No. Kiedyś próbowałem kurczakiem, takim ze sklepu, ale nie chciał.
- Ale czad.
Slash opowiadał mi jeszcze dużo rzeczy o swoim pupilu. Zauważyłam, że bardzo się o niego troszczy i dba. Zależy mu na tym zwierzątku. Ja też lubię węże, ale nie w takim stopniu jak on. Potem odłożyliśmy gada z powrotem do terrarium i zajęliśmy się grą na gitarze. Szło mi to dosyć nieudolnie.
- Wiesz mała, ja się chyba będę zbierał. - oznajmił Slash, patrząc na zegar. Było 20 minut po szóstej, a on umówił się na 19.
Wziął prysznic, przebrał się w wybrane ciuchy, poprawił loki i wyperfumował.
Razem z nim zeszłam na dół, do salonu. Te łamagi, dalej skręcają moje łóżko, no i nie mam prawa wejść do swojego pokoju. Postanowiłam obejrzeć coś w telewizji.
- Życz mi szczęścia! - zawołał Slash
Popędziłam w jego kierunku i lekko kopnęłam w tyłek.
- Tak na szczęście. - przytuliłam go - No, a teraz leć, bo się spóźnisz!

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 5

Lilith
Ruszyliśmy samochodem, w kierunku sklepu zoologicznego.
Steven przez całą drogę nawijał o tym, że chciałby sobie kupić żółwia, ale boi się że ten żółw mu kiedyś ucieknie. Slash i Axl zawzięcie dyskutowali o jakiś dziewczynach, a Duff siedział cichutko i prowadził auto. Odwróciłam głowę w stronę Izzy'ego. Chłopak miał głowę opartą o szybę i zamknięte oczy. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś rozmyślał.
Nie miałam z kim pogadać, a to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą mi się przytrafić.
- Macie gumę do żucia? - spytała, bo nie potrafię przetrwać dnia bez, przynajmniej jednej, wyżutej gumy.
Axl zajrzał do schowka, a reszta przeszukiwała kieszenie. Pokręcili przecząco głowami. Westchnęłam i znów odwróciłam się do gitarzysty.
- Izzy... - zaczęłam cicho, nie chciałam mu przeszkadzać
Mężczyzna nic nie powiedział, tylko wyciągnął w moją stronę paczkę miętowych gum do żucia.
Poczęstowałam się, zadowolona, że ktoś pomół mi w potrzebie.
- Dzięki! Ratujesz mi życie. - prawie wykrzyknęłam i pocałowałam chłopaka w policzek
Steven i Axl spojrzeli na mnie badawczo, potem przenieśli wzrok na Izzy'ego. Ja również na niego spojrzałam. Siedział w takiej samej pozycji jak wcześniej, nie poruszył się nawet o milimetr. Spojrzałam na brata. Dalej mierzył mnie wzrokiem. W jego oczach widziałam jakby złośc, zawód i zmieszanie. Blondyn założył ręcę na piersi.
- O co ci chodzi? - spytałam, bo nie rozumiałam o co mu chodzi
- O nic. Pogadamy jak będziemy w domu. - odparł i odwrócił się w stronę okna
Świetnie. Steve obraził się na mnie? Ale za co? Dlatego, że w podziękowani, pocałowałam jego kumpla w policzek? No bez przesady, to nie jest powód to obrażania się.

~*~

Slash
Jesteśmy już w sklepie zoologicznym. Lily razem z Duffem wybiera miseczki, karme i inne duperele dla kota, Steven snuje się przy klatkach ze zwierzątkami, Izzy pali przed sklepem, a ja z Axlem łazimy bez celu w środku. 
Minęliśmy Stevena. Od razu w oczy rzucił mi się jego zły humor. Odeszliśmy z Rudym trochę dalej i zapytałem.
- Co się stało Adlerowi? Jakiś taki nieswój jest.
Axl obejrzał się i zaciągnął mnie pod wielkie akwarium.
- Lily pocałowała Izzy'ego. - powiedział poważnie
Otworzyłem usta ze zdziwienia. Przecież oni ze sobą raczej nie kręcili!
- No, ale w policzek. - dodał, widząc moją zszokowaną minę
- Aaa, tom mów tak od razu. - szturchnąłem go - Ale dlaczego go pocałowała.
Axl opowiedział mi całą historię. Teraz już trochę kumam.
- I dla tego on jest taki zły?
Kumpel przytaknął.
Zaśmiałem się i oznajmiłem, że idę zapalić. W drzwiach minąłem się z Izzym. Usiadłem na stopniu i zapaliłem. Czy Lilith mi się podoba? Tak, jest ładna. Czy czuję do niej coś więcej? Sam nie wiem. Chyba nie. Przyznam, że chętnie bym ją zaliczył, ale nie chce z nią tworzyć związku. Seks - tak. Związek - nie. Swoją drogą to chciałbym się zakochać. Mieć kogoś. Szkoda tylko, że te wszystkie laski lecą na moją kasę, sławę, a nie osobowość. 
- Przepraszam... - jakiś głosik przerwał moje rozmyślania - Masz ognia?
Podałem dziewczynie zapalniczke. Zapaliła papierosa i usiadła koło mnie, oddając wcześniej zapalniczke. Spojrzałem na nią. Miała różowe trampki, krótkie jeansowe spodenki i bluzkę z jakimś napisem. Miała długie nogi, na pewno była wyższa od Lily. Potem spojrzałem na twarz. Była piękna. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a na czoło spadało kilka kosmyków. Lekko zadarty nosek i zielone oczy. Odwróciła się w moją stronę. Pełne usta. Zauważyłem też, że ma delikatne piego.
- Skądś cie kojarze... - powiedziała - Jesteś jakimś aktorem?
- Nie, nie.
Dziewczyna przyjrzała mi się uważnie.
- Jestem Caroline. - uśmiechnęła się i wyciągnęła w moją stronę dłoń
- Saul. - nie wiem co mnie podkusiło, że przedstawiłem się po imieniu, a potem ucałowałem jej dłoń
Ona również była lekko zdziwiona moim zachowaniem.
 - To było... miłe. 
- Jesteś stąd? - szybko zmieniłem temat - Nie kojarzę cię jakoś...
- Jestem z Fountain Valley, nie dawno przeprowadziłam się tu z rodziną.
Udałem, że wiem gdzie to jest i uśmiechnąłem się.
Nie mieliśmy dużo czasu na rozmowę, bo chwilę potem ze sklepu wyszła reszta. Spojrzałem na nich. Chłopaki nie zwrócili na mnie uwagi, ale Lily uśmiechała się do mnie szeroko. Szybko wymieniliśmy się z Caroline numerami, a ja zdążyłem jeszcze zaprosić dziewczynę na kawę. Podbiegłem do samochodu, wszyscy już w nim siedzieli.
Usiadłem koło Lilith, bo moje poprzednie miejsce zajął Steven.
- To twoja dziewczyna? - szepnęła mi na ucho Lilith
Spojrzałem na nią jak na wariatkę i popukałem się w czoło.

~*~

Lilith
Do domu dotarliśmy o 13. 27. W sam raz.
Zakupy rozpakowaliśmy, a ja zabrałam się za robienie sushi. Kotka plątała mi się pod nogami, chcąc dostać się do ryby. Do kuchni wszedł Axl i nalał sobie soku do szklanki.
- Co robisz? - spytał podchodząc do mnie
- Sushi. - odparłam nie patrząc na niego, ostrożnie kroiłam kolejną porcje
Rose zobaczył miseczkę z sosem. Włożył do niej paluchy, a potem oblizał z nich sos. Sos Wasabi. Szybko popił sokiem.
- Kurwa, trochę ostre.
Chłopak wycowywał się z kuchni, ale go zawołałam.
- Axl! Mógłbyś zawołać chłopaków? Już wszystko gotowe. 
Pokiwał głową i wydarł się.
Ja zaniosłam wielki pólmisek z jedzeniem na stół. Potem doniosła sosy, picie i serwetki. Nasypałam karmy do miski dla Hyuna'y i usiadłam przy stole.
Słyszałam jak zbiegają po schodach i przedrześniają się, który będzie pierwszy. Kiedy wbiegli do jadalni, usiedli przy stole i dziwnie spojrzeli się na sushi i pałeczki.
- Ty nie żartowałaś z tym sushi...
- Jak ja mam to zjeść przy pomocy jakiś dwóch patyków?!
- Mam nadzieję, że nie znajdę ości w tych rybach.
- Zabiłaś niewinną rybkę, a co jeśli ona miała rodzinę? Plany na przyszłość?
Pozwoliłam im lamentować, a sama zabrałam się do jedzenia.
Reszta przyglądała mi się z zainteresowaniem. Wzięli pałeczki i przenieśli po jednym kawałku na talerz.
- Wiem co to jest to zielone. A reszta?
Pytał Duff wsazując na miseczki z sosem.
- Zielone to sos wasabi, obok niego stoi sos sojowy, a na talerzyku leży marynowany imbir.
Grupowe "yhm".
- A to w szklankach do picia do co to jest? - Slash popukał naczynie
- Herbatka. Zaczniemy jeść czy coś wam jeszcze wytłumaczyć?
- Możemy jeść.
Uśmiechnęłam się.
- Itadakimasu. - odparłam
Chłopaki uśmiechnęli się. Wiedziałam, że nie wiedzą co to znaczy.
- Samcznego.
- Smacznego!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 4


Zdecydowaliśmy, że najpierw zapełnimy wózek Axla i Slash.
Wózek zapełniał się różnego rodzaju mięsem, były też słodycze, jakieś przekąski, chipsy, a nawet pieczywo. Nie było tam jednak żadnej zdrowej żywności.
Wkroczyliśmy do działu z alkoholami.
Slash i Izzy dorwali się do Danielsa, a Duff i Axl rzucili się na wódkę. Steven posłusznie operował wózkiem i podjeżdżał do każdego, żeby mogli do niego załadować picie.
Siedziałam w wózku na środku alejki i zaczęłam się rozglądać po półkach. Do głowy wpadła mi pewna myśl.
Chciałam się wydostać ze sklepowego wózka, jednak szło mi to bardzo niezdarnie. Pierwszy zobaczył to Duff. Podszedł do mnie rozbawiony i pomógł mi się wygramolić z tego cholernego wózka.
Stanęłam obok niego i zadarłam głowę do góry.
- Dzięki.
- Nie ma za co. - przytulił mnie, a ja poczułam się jak mała dziewczynka
- Jezuu, czy ty musisz być taki wielki?
Zamyślił się.
- Po pierwsze: tak, muszę być taki wielki. Po drugie: wystarczy jak będziesz mi mówić "Duff", bo "Jezu" brzmi zbyt oficjalnie. A po trzecie: eee... tak właściwie, to trzeciego nie ma. - wyszczerzył się, a ja ten uśmiech odwzajemniłam
Podeszłam do regału i zaczęłam stojące na nim butelki.
- Czego szukasz? - spytał po chwili basista
- Sake.
Kątem oka zauważyłam, że chłopak lekko się skrzywił.
- Serio? Lubisz to pić?
- Jest nawet niezłe.
Razem szukaliśmy odpowiedniego trunku, reszta również nam pomagała.
- Chyba to znalazłem. - mruknął Axl, obracając w dłoni szklaną butelkę. Odkręcił ją i przystawił nos do szyjki - Ale dziwnie pachnie.
- Serio? Daj się sztachnąć! - krzyknął Steven
Podbiegł do Axla i niechcący go przewrócił. Przewrócił go na regał z alkoholami. Mebel zachwiał się, a butelki zachybotały nie spokojnie.
Zamknęłam ,przerażona, oczy. Słyszałam tylko odgłos tłuczonego szkła i rozpaczliwe wołania zespołu.
Potem do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach. Niepewnie otworzyłam jedno oko, a chwile potem  drugie.
Połowa alejki była zalana wódkami, winami i piwami.
Do alejki wpadła pracownica sklepu. Spojrzała na szkody, a następnie przeniosła wzrok na chłopaków.
- No, nie! To znowu WY?! - wykrzyknęła, łapiąc się za głowę
Chłopaki uśmiechnęli się słodko.
- Ehh... Zmykajcie stąd. - machnęła na nas ręką
- Ale my możemy pomóc, to posprzątać.. - zaczął oferować Popcorn
- Mów za siebie. - wysyczał Rudzielec
Pracownicy stanęła z założonymi rękami.
- Co to, to nie. Możecie pomóc, nie pomagając.
- No to świetnie. - pociągnęłam ich za ręce - Idziemy po rzeczy dla mnie.
Pomachaliśmy do dziewczyny i zniknęliśmy w dziale ze zdrową żywnością.
Nie chciało mi się iść. Wolałam siedzieć w wózku. Wiedziałam, że sama nie zdołam się tam wtarabanić.
- Duffie... - powiedziałam słodkim głosikiem i zamrugałam kilkakrotnie
Basista tylko westchnął i wsadził mnie do mojego "pojazdu".
- Umiesz zbajerować faceta, mała. Oj umiesz.
- Wiem. - odparłam dumna

~*~

Z trzema wózkami, w tym dwoma z produktami i jeden ze mną, podeszliśmy do kasy.
Kasjerka dziwnie się na mnie spojrzała, ale nie przejęłam się tym. Ludzie często tak na mnie spoglądali, przyzwyczaiłam się.
Ja, Axl i Izzy pakowaliśmy rzeczy do foliowych torebek, wesoło przy tym rozmawiając.  Z zajęcia wyrwał mnie krzyk brata.
- O! Durex!
Powiedział to tak głośno, że wszyscy ludzie w sklepie popatrzyli się na niego. On się tym jednak nie przejął.
Z zacieszem na ryjcu , wykładał na taśmę wszystkie prezerwatywy jakie tylko były na półce.
Westchnęłam głęboko, a reszta chłopaków zaczęła się śmiać.

~*~

Cali obładowani siatami z zakupami wyszliśmy przed sklep.
- Ej, chłopaki. My mamy iść na piechotę? - spytałam przerażona
Przecież nie przyjechaliśmy tu samochodem.
- Kurwa... - mruknął ktoś
Zrezygnowana usiadłam na krawężniku.
- Jak chcecie to mogę pójść do domu po samochód, a potem po was przyjechać. - rzucił jakbym od niechcenia Izzy i odpalił papierosa
- Zrobiłbyś to? - nie chciałam w to uwierzyć, że Stradlin jest gotowy się poświęcić
Chłopak przytaknął.
- Kurwa, Izzy, kocham cię normalnie! Daj pyska! - Axl rzucił się na przyjaciela i zaczął go obcałowywać
Gitarzysta odpychał go od siebie, ale nie zbyt mu to pomagało.
- To ja już lecę!
Szybko odrzucił Rudego i pobiegł w kierunku domu.
Ta cała akcja wyglądała bardzo uroczo. Chłopcy przysiedli się do mnie.
- Masz fajki? - spytał Axl Kudłatego i poklepał go po ramieniu
- Mam, mam. Tylko proszę cię, zabierz ode mnie te swoje małe gejowskie rączki.
Zaśmiałam się i oparłam o ramię Stevena.
30 minut później
Izzy już jest. Zaparkował na środku parkingu i wrócił po siatki.
Tak więc, obładowani zakupami szliśmy przez cały parking.
- To mi się wpija w dłonie. - jęczał Slash
-Jak ci się coś nie podoba, to możesz nieść w zębach. - wysyczał Duff
Gitarzysta wziął jego słowa na poważnie. Przystanął i wsadził sobie jedną z toreb do ust.
McKagan popatrzył na niego z politowaniem.
- Lepiej?
- Hepiej. - wycharczał, a ja znów wywróciłam oczami i głośno westchnęłam. Jak z dziećmi.

W końcu dotarliśmy do samochodu i wpakowaliśmy wszystkie zakupy do bagażnika. Zespół miał mini Vana, więc bez problemu wszyscy się zmieściliśmy. Siedziałam między Izzym a Stevenem. Duff siedział za kierownicą.
- To gdzie jedziemy teraz? - spytał się, ustawiając lusterko
- Kierunek; sklep zoologiczny, Żyrafko!



wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 3

Lilith
Obudziłam się.
Spojrzałam na drugą stronę łóżka. Izzy jeszcze słodko spał.
Ten facet mnie zaciekawił. Jest małomówny, a do tego przystojny. Lubię tajemniczych facetów i muszę go lepiej poznać!
Zaczęłam rozglądać się po pokoju, aby znaleźć Hyunę. Moja kicia drzemała, zwinięta w kłębek na różowym kocyku.
Uniosłam się lekko i powoli się przeciągnęłam, ziewając przy tym przeciągle. Po cichutku wstałam, zabrałam z walizki ubrania oraz kosmetyczkę i udałam się w kierunku łazienki.
Zapukałam. Nikt mi nie odpowiedział, więc śmiało wkroczyłam do środka. Niestety drzwi nie posiadały zamka. Szybko się ubrałam. Stanęłam przed lustrem. Na początku założyłam Cirle Lens. Nie nakładałam zbyt wiele makijażu. Jestem zwolenniczką delikatnych, dziewczęcych makijaży na co dzień. Swoje długie rzęsy pomalowałam maskarą, oko podkreśliłam kreską. Policzki zaróżowiłam różem, a na usta nałożyłam malinowy błyszczyk. Włosy spięłam w niedbały koczek. Cmoknęłam kilka razy ustami i oddaliłam się od lustra. Było ono dosyć duże, widziałam się do kolan. Powoli się obróciłam. Spojrzałam na swój tyłek. Całkiem nieźle wyglądał w tych spodenkach.

~*~

Poczułam się głodna. Powoli zeszłam po schodach do kuchni. W całym domu panowała cisza, więc starałam się być tak cicho, jak tylko jest to możliwe.
Nastawiłam wodę na kawę i usiadłam na krześle, stojącym niedaleko blatu. Zdziwił mnie fakt, że mebel stoi wewnątrz kuchni, a nie po zewnętrznej stronie blatów. Ehhh...
Zaczęłam się rozglądać, w poszukiwaniu lodówki.
Kiedy już ją znalazłam podniosłam się z pozycji siedzącej i ruszyłam w jej kierunku. Uchyliłam drzwiczki i ogarnął mnie szok.
Lodówka była prawie całkiem pusta! Zaczęłam lustrować jej skromną zawartość. Kilka steków, butelki wody, sok pomarańczowy, piwa, ser i jeszcze kilka udek kurczych. Przeraziło mnie to, że nie było tam żadnych warzyw, ani owoców. Zajrzałam jeszcze do szufladki. Chleb. Kto trzyma chleb w lodówce? Whatever.
Wzięłam bochenek, ser, a nawet masło, które chowało się za piwami w szklanych butelkach. Zamknęłam lodówkę i zaczęłam robić kanapki. Zalewając kawę, prawie oparzyłam się wrzątkiem. Kanapki oraz parujący napój położyłam na stół, w prowizorycznej jadalni, a sama powróciłam do kuchni. Muszę znaleźć jakieś warzywo bądź owoc!
Zaczęłam przegrzebywać wszystkie szafki i szuflady. Słodycze, chipsy, tabletki, Daniels, wódka, kondomy... Co?!
Gumki? Wolałam się nawet nie pytać chłopców po co trzymają takie rzeczy w kuchni. Wreszcie po 15 minutowych poszukiwaniach, znalazłam jabłko. Aż pisnęłam z radości, kiedy je zobaczyłam. Zadowolona z siebie, z owocem w dłoni, kroczyłam do stołu. Kiedy zobaczyłam to co zobaczyłam wypuściłam swoją zdobycz z ręki.
Slash siedział przy, pustym już, talerzu i wpieprzał ostatnią kanapkę. MOJĄ kanapkę, oraz popijał przy tym MOJĄ kawę. Odstawił kubek i dopiero teraz mnie zobaczył.
- Cześć. Dzięki za śniadanie. - rzucił z uśmiechem i poklepał krzesło obok siebie
Podniosłam jabłko z podłogi. Podeszłam do stołu i usiadłam przy nim. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nienawiści i spytałam:
- Dlaczego zjadłeś MOJE śniadanie? - cedziłam każde słowo, a wyraz "moje" wyraźnie podkreśliłam
- Hmm... Pomyślmy.... - przybrał pozę myśliciela i odchylił się na krześle - Uznajmy, że w ten sposób wynagrodziłaś mi to co wczoraj kazałaś mi zrobić z włosami.
Przewróciłam oczami. Chciałam zjeść to jabłko, ale trochę się przybrudziło, upadkiem na ziemię.
- Slash, macie w tym domu, jakieś chusteczki, albo papierowe ręczniczki?
- Poszukaj w kuchni.
Wstałam. Idąc do kuchni, oraz będąc w niej, czułam wzrok chłopaka na sobie. To był swego rodzaju komplement dla mnie.
Znów powróciłam do stołu i zaczęłam jeść owoc.
W kilku następnych kilku minut przy stole siedziało już całe Guns n Roses.
- Musimy iść do sklepu. - zakomunikowałam
Grupowy jęk.
- Ale po co?
- Może skończyły się Danielse?
- Albo wódka?
- Albo słodycze?!
Westchnęłam głęboko.
- Nie. Musimy kupić owoce, warzywa i kilka innych produktów. - wyjaśniłam
- Ale po co? - ponowił pytanie Axl - Przecież możemy zamówić pizze, albo coś...
Czy oni nic nie rozumieją?
- Może wy możecie, ale ja nie. - postawiłam się - W mojej diecie jest dużo owoców, warzyw oraz wody. Wam też przyda się zjeść od czasu do czasu coś zdrowego. Dlatego, dziś na obiadek będzie sushi.
Zapadła cisza, którą przerwał Duff.
- Słyszeliście? To zbierać dupy! Panienka Adler chce iść do sklepu!
Wszyscy się poderwali. Biegali w bieliźnie po całym domu, drąc się i wyzywając. Postanowiłam pójść do mojego kota.
Wbiegłam po schodach na górę i wtargnęłam na korytarz. Na środku niego leżała Hyuna. Spała. Podeszłam do niej i delikatnie ją pogłaskałam. Niech sobie śpi, pewnie jest zmęczona po wczorajszej podróży.
Z powrotem zeszłam na dół i wyszłam przed dom. Zastałam tam Izzy'ego z papierosem.
- Hej. - rzuciłam podchodząc bliżej
- Hej. - odparł i wyciągnął paczkę Malboro w moją stronę - Chcesz?
- Nie dzięki, nie palę.
Spojrzał na moją bluzkę i zaśmiał się.
- Mam nadzieję, że nie rozpychałam się na łóżku w nocy?
Pokręcił przecząco głową. Po chwili zaśmiał się.
- Gadałam przez sen?
- No. - i znów śmiech - Ale więcej się śmiałaś niż gadałaś.
- A powiesz mi coś paplałam?
Pokiwał głową. Cytując mnie naśladował mój głos.
- Coś w stylu : "To nie jest Huya", "Slash masz fajną kokardkę we włosach", "Boję się, że spadnę z dywanu Stevena".
Zaczął krztusić się ze śmiechu, a ja sama zaczęłam chichotać.
Jeszcze przez chwilę Izzy opowiadał mi co wyprawiałam i co mówiłam w nocy, przez sen. Kiedy tak beztrosko śmialiśmy się ze mnie, reszta chłopaków, nareszcie wyszła z domu.
Steven spojrzał badawczo na nasze rozbawione twarze.
- Czy ty dałeś coś mojej siostrze?
- Pewnie wstrzyknęli sobie marihuanen! - wykrzyknął Duff i znów zanieśliśmy się śmiechem
Spojrzałam na koszulkę basisty i uśmiechnęłam się. On zrobił to samo.
- Stylowa koszulka, mała.
Oboje mieliśmy takie same bluzki z napisem "SLUT".
- Twins! - wykrzyknęłam i przytuliłam żyrafę

~*~

Kiedy szliśmy powolnym spacerkiem niższy z blondynów spytał się mnie.
- Siorka, a gdzie ty właściwie chcesz iść?
Zastanowiłam się chwilkę.
- Do spożywczego - po jedzenie, a potem do zoologicznego - po karmę dla Hyuny i kilka innych drobiazgów.
- Myślisz, że zdążmy wrócić do domu przed szesnastą? - spytał Axl
- Myślę, że tak. Jest dopiero... - spojrzałam na swój pudrowo różowy zegarek - Dziesiąta.
- Ok, bo o czwartej przywożą łóżko dla ciebie do pokoju.

~*~

Po ok. 20 minutach doszliśmy do jakiegoś superhipermarketu.
Po wejściu do sklepu Slash, Axl, Steven i Duff rzucili się na sklepowe wózki.
Do jednego wskoczył Axl, a do drugiego Steven.
W parze z Axlem był Slash, a dwaj blondyni tworzyli drugą.
Izzy spokojnym krokiem poszedł po wózek, a wracając z nim do mnie walnął wszystkich chłopaków w tył głowy. Czarnowłosy stanął obok mnie. Niespodziewanie chwycił mnie w talii i podniósł do góry. Zaczęłam wierzgać nogami oraz machać rękami. Krzyczałam, żeby mnie puścił, ale on tylko się roześmiał i wsadził mnie do sklepowego wózka.
- Jeśli ktokolwiek ma siedzieć w wózku to będzie to Lily, bo będzie nami kierować. Wy lepiej wyłaźcie. Wiewióra i Slash będą pakować do swojego wózka rzeczy dla nas, a Duff i Steven - rzeczy dla Lilith. Zgoda? - zarządził spokojnym głosem Izzy, zanim zdążyłam wydusić z siebie najmniejsze słówko
Chłopcy chóralnie mu przytaknęli i w dobrych humorach ruszyliśmy na podbój sklepowych półek.